Jak przezwyciężyć kaca pisarskiego?

– czyli jak pisać bez skrępowania po dłuższej przerwie?

W przeciwieństwie do Słowackich niedźwiedzi, którym nie udało się przespać smętnej zimo jesieni postanowiłam uciec do ciepłych krajów i tam w spokoju ducha zastanowić się nad swoim miejscem na ziemi. Planowałam pisać, rysować, pstrykać migawką. Chłonąć i szwendać wetknięty nos w zakamarki. Smakować powietrze, wodę i aromatyczne jadło.

Jednym słowem zbabokować każdy najdrobniejszy szczegół podróży. Uzbierać inspirujący materiał na całe wieki aby wyciągać i publikować kolejne wątki niczym króliki z błyszczącymi ogonkami jak perełki mieniące wśród wieprzy. Jaki efekt? Śmiechu wart!

073481dac1c24730275169e9766ce7b7
Znalezione tutaj 

Dlaczego przez prawie miesiąc udało mi się szczęśliwie zapisać tylko jedną niecałą kartkę? Na domiar złego notesik mi się pokrzywił, bo pisadło zostało w środku jak zakładnik, a notesik upchany do plecaka wilgocią zaszedł i odkształcił złote myśli. Trzeba go teraz pieścić i głaskać, żeby wrócił do formy i dał się uzupełnić o zaległe treści, które mu obiecałam. Wynika z tego, że jestem idealnym przedstawicielem pisarskiego beztalencia, a jednak twardo idę w zaparte, a może ogarnął mnie kac pisarski wywołany twórczą abstynencją?

Czytaj dalej „Jak przezwyciężyć kaca pisarskiego?”

Niecierpię blogerów.

Zapraszam na pierwszy wpis z cyklu 7wishes vel Siedem Życzeń.

Cykl ten ma za zadanie punktować w siedmiu punktach różne patetyczne, infantylne, nie ważne albo subiektywnie praktyczne zestawienia. Kto nie lubi wyliczanek ? Zastrzegam sobie prawo do zmiany nazwy jak wymyślę bardziej epicką.

55647e4816103.5601fe7bb9233

Patrzę na swoje skromne niepopularne blogaszki z żenująco niskimi statystykami i zastanawiam się, na którym z nich ten post „lepiej” by wyglądał.  Czy chciałabym aby został przeczytany czy tylko był moim głuchym krzykiem posłanym w eter do Krainy „gdybym to ja była słoneczkiem na niebie…a żebyś zdechł ty stary wieprzu” – czyli do świata gdzie bezsłownie, wzrokiem zabijam smoki i kastruję mentalnie wszystkich tych, którzy w jakikolwiek, choćby najmniejszy sposób mi podpadli, wkurzyli, zranili, zirytowali, okazali dupkami, kretynami imbecylami… im więcej wymieniam tym coraz bardziej zbliżam się do bloga nr 3 gdzie jakoś tak łatwiej jest psioczyć dowoli. I zawsze mogę posłuż się Tobą, abyś przemówił za mnie Ty irytujący głosie rozsądku. Każdy ma taki głos, który siedzi pod czaszką i bdyczy się na co dzień niemiłosiernie, a potem jakby na kacu nagle budzi się i łapie za Twój tyłek wrzeszcząc na Ciebie jak stara jędza – miałaś co innego IM powiedzieć, NAPISAĆ, ZROBIĆ?! Czytaj dalej „Niecierpię blogerów.”

Morfeusz Peleides w Blogolandii.

Babok siedzi koło mnie i popija czekoladową mocce. Zagląda ciekawy przez moje ramię i próbuje ogarnąć co robię.

Pyta wzrokiem — dlaczego nie ja? Od dawana posiadam wszystkie niezbędne soo social konta na świecie, którymi mogłabym wiarygodnie przedstawić Baboka i pomysł na niego, więc dlaczego publikuję jako Morfeusz i próbuję przemycić go do wielkiej blogosfery za pośrednictwem „fikcyjnej postać” bez przeszłości, która nic dla nikogo nie znaczy i nie budzi emocji? Liczył, że będzie mógł zaistnieć dzięki mnie, bez większego trudu posiłkując moimi znajomościami i blogowym fejmem w miejscach, gdzie bywam z „prawdziwymi” blogami. W praktyce powstała z tego taka nie co upiorna matrioszka. Postać literacka uwięziona w fikcyjnym publikatorze, który nawet nie ma prawdziwego imienia i tak łatwo go usunąć.

— To się nie uda, to koniec – krzywi się, dramatyzuje i histerycznie wywraca oczami, a złośliwy grymas haczy o jasne lico i zamiera — Nikt się tym nie zainteresuje.

6a32e027526b9d6a760fca67863f3fbc

Nowa opowieść jest jak eksperyment, który wymaga niezależnych źródeł.
Jak czysta kartka, na której od nowa opowiadasz historię,
która wybrała właśnie Ciebie.

Blogolandia wymaga „żywego” człowieka, który stanie za blogiem, który będzie poczuwał się do treści. Zadba o swojego czytelnika i  udostępni mu nie tylko spójną wiadomość ale gotowy ludzki produkt, z którym user będzie mógł się identyfikować. O sukcesie bloga decyduje prawda. Jego wiarygodność i wartościowy przekaz, dzięki, którym możliwe jest wzorowanie i pobudzenie umysłu do (od)twórczego działania. Długo budowane relacje z czytelnikami, którzy wracają po nowe aktywnie inspirujące treści.

Naprawdę ? Naczytałeś się całej tej genialnie nakręconej papki i chcesz w tym istnieć jako kolejny blog o spersonalizowanym życiu spragniony czułego komentarz i wzajemnego pogłaskania po pyszczku — odpowiadam i patrzę na niego z politowaniem.

— Czy naprawdę tak pożądliwe pragniesz tych swoich Follołów/podglądaczy jak ich nazywasz, że bez nich już nie potrafisz pisać i opowiadać szczerze. Gotowy jesteś zaklikać vel zalajkować się na śmierć. Przeczytać i skomentować wszystko co się da byle tylko ktoś zwrócił na Ciebie uwagę?

Grymas na mordeczce Baboka przybrał odcień trupio-zielony jak spleśniała cytryna, która ubiera się w seledynową pierzastą skórkę. Płaczliwym głosem szepcze — Potrzebuję ich. Bez nich moje pisanie jest niczym. Jak taka wirtualna szuflada, do której odkładam nie co bardziej poukładane myśli. Jak Ty to robisz, że się tym nie przejmujesz… jakbyś nie chciała być „czytana” musisz się zaangażować dać coś z siebie…

— Próbowałam. I wiesz jak to się skończyło ? — patrzę mu prosto w oczy i po chwili jak wieczność przyznaję się po raz pierwszy szczerze, że więcej czasu zajmowało mi „spacerowanie” po zawiłych labiryntach Blogolandi, oglądanie cudzych szablonów i schematów, porównywaniu stylów i różnorodnych sposobów, trików, lifehaków, ujęcia tych samych tematów niż na pisaniu własnych tekstów, z których byłabym zadowolona.

— Ba, więcej! Mój mały przyjacielu. Stało się coś gorszego. Przestałam pisać.

Ogarnęła mnie kolejna bezsensowna niemoc twórcza. Umysł zassany jak małża w skorupce. Tak bardzo chciałam być oryginalna, przebojowa, pociągająca i słownie seksowna, że bałam się popełnić wpis poniżej poziomu. Powtarzalny, odgrzany i jeszcze cuchnący cudzym pomysłem. W oparach blogosfery wszystko trawi się i przeżuwa wielokrotnie, a potem wydala w postaci odświeżonego kolorowego gówna. Nie potrafiłam stać się blogofagiem.

Biorę do ręki filiżankę przypominającą delikatną białą calle, ta wymarzona porcelanowa subtelność staje się najdoskonalszym akcentem doniosłej chwili, w której powinna właśnie wybrzmiewać puenta.

Jak nie pisać bloga?

Prolog

Babok ciekawy jest WordPress, czym, owa mityczna Wirtualna Kraina różni się od rodzimego Blogspot gdzie każdy zakamarek okazuje znany, bezpieczny i przewidywalny. W tym miejscu wszytko jest nowe, pełne podekscytowania, aż do chwili przekonania się, że jako free user guzik może. Ogarnia Baboka poirytowanie i złośliwy smutek, że nie jest tak pięknie jak zachwalano w buszu informacji. Esencja bezsensu przelewa do chwili zbawiennego opanowania kiedy to przelatuje myśl, która przypomina dlaczego to wszystko.

Macie czasami wrażenie, że robicie COŚ co jest dla Was ważne, ponieważ powstało dawno i niesie ze sobą wrażenie estetycznej perełki gdzie nie wypada aby znalazły się słowa nieodpowiednie i karcące tylko takie wymuskane dokładne gramatycznie i stylistycznie, brnące przez wielką zaspę myśli ku idealności, która nagle w tym idyllicznym przekazie – ZAMIERA – to zaś zatruwa Wasze kruche serca, które bić zaprzestają rozpaczając nad Waszym ulubowaniem do trwonienia czasu i obiecywania sobie słomianych zamków….

Pstryk. Iskierka zgasła.

Dlatego Babok postanawia wyruszyć w podróż, zabiera swojego magicznego gryzonia, tobołek wypchany marzeniem o sławie i lutnię za którą służyć ma zasilana słońcem klawiatura. Postanawia klikać co widzi nawet jeśli boi się, że nie ma prawa wypowiadać. Planuje, duma, stara się wykoncypować sprytny koncept, aby słowo zgrabnie opisywało faunę i florę, a droga do pomysłu okazuje długa i nużąca.

Potrzeba twórczego wykazania, móżdżek nadziany motywującymi kreatywnymi sloganami do tego szczypta bezczelności.

Oczywiście naczytał się mądrości jak prawidłowo powinno się pisać, kiedy publikować, jakimi słowami przemawiać i które zwroty okazują bardziej korzystniejsze do promowania, aby mieć więcej ten tego tam… fanów, follołków i innych dusiołków podglądaczy. Babok chcę mieć miliony Follołków! I będzie ich miał, wierzy w to całym sercem.

..a ja wierzę, że się myli !

Wątpię, ponieważ jest to byt leniwy i niekonsekwentny. Do tego szybko się nudzi nowymi zabawkami. Nie wróżę mu wielu sukcesów. W jego życiu zaistniało wiele zmarnowanych okazji mógł być KIMŚ i walczyć o dobro tego świata ratując ów świat przed złem, mrocznymi złoczyńcami, terrorystami i trucicielami emocjonalnymi, a w wolnych chwilach pielęgnując dobra naturalne.

Niestety ostatecznie utknął w wypożyczalni puzzli i teraz bezskutecznie próbuje wyrwać swoją jaźń na wolność. Nie wie jak uciec, więc kombinuje jak ślepa kura, która wyczuła łapiszczem liche ziarno. I jeszcze nie wie, że to niewdzięczna Kraina gdzie trudno o wiernych Follołków, danych tylko wytrwałym i pracowitym pisarzom. Nie dla Baboków bimbających do południa, wymyślających pomysł za pomysłem bez rzetelnej realizacji w obawie, że nie uda się osiągnąć tworu doskonałego i godnego.

Myślicie, że to głupoty i szkoda czasu, aby to czytać. Ponieważ nie spodziewacie się znaleźć tutaj za wielu życiowych, lifestylowych, kulinarnych, zdrowotnościowych, kulturalnych, rękodzielnych, maminych, tacinych vel „Zróbsamsiebie” rad – bo cóż taki Babok może wam wartościowego przekazać.  Zapewne macie rację. NIC/Bełkot. Naprawdę? ale przecież dotarliście do tej linijki…

Jedyny pożyteczny powód istnienia Baboka to pokazanie jak nie powinno się tego robić! Tentego i tamtego, bo to się źle kończy i jest stratą czasu. Może więc stworzenie tego miejsca nie będzie tak skrajnie bezsensowne. Może jeśli zapisze się to wszystko na papierze, wydrukuje i przekaże dalej okaże się wartościowym ponieważ znajdzie się ktoś kto to przeczyta i oceni.

Może kiedyś odnajdziecie na zewnętrznej okładce książki taki news:

Kreatywni ludzie. Z pomysłami łączą się z Babokiem w spontanicznej drobiazgowo dopieszczonej spontaniczności.